Zaczęłam rozmyślać nad sobą i tymi drobnymi, ale jakże ważnymi, dawkami radości, budującymi całokształt mojego dobrego samopoczucia.
Gorąca, z mlekiem, bez cukru. Ciężko mi się bez niej obyć. I nawet jeśli mnie jakoś szczególnie nie pobudza, to i tak jest takim miłym sygnałem, że zaczął się nowy dzień. W tygodniu pijam ją w towarzystwie mojej mamy - pracujemy razem. Natomiast w weekendowe poranki serwuje mi ją mój mąż, prosto do łóżka. Picie kawy w piżamie i pod kołdrą to cudowny symbol wolnego, nieco leniwego dnia. Kawoszką nie jestem i piję maksymalnie dwie dziennie, ale ta pierwsza jest najważniejsza. Zdecydowanie niesie ze sobą dawkę optymizmu.
Gotowanie dla rodziny.
Uwielbiam pichcić. Przyrządzanie posiłków dla najbliższych to dla mnie forma relaksu, nigdy przykry obowiązek, zwłaszcza, gdy wiem, że przygotowane przeze mnie dania są zdrowe i pożywne. Jednak największą radość sprawia mi nie samo gotowanie, a reakcja domowników, zwłaszcza dzieci. "Mamooo, mmmmmmm" połączone z jakże wymownym głaskaniem małego brzuszka oraz głośne "Mamoooo, TAAAAAK!", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Mamo, zjadłem i chcę więcej", są dla mnie niczym gwiazdka Michelin dla profesjonalnego kucharza. Natomiast kiedy moja córcia mówi, że coś jest pyszne, a z natury jest dość wybredna, czuję dumę niczym zwycięzca Master Chefa. Poziom mojego dobrego nastroju szybuje w górę niczym słupek rtęci w upalny dzień.
Inspirujące treści w sieci.
Muzyka.
Muzyka, zarówno ta słuchana w samotności, jak i ta, przy której odbywają się grupowe szaleństwa naszej czwórki, jest bardzo istotnym elementem, budującym moje codzienne samopoczucie. Nie ma dnia bez ulubionej muzyki. Kocham piękne dźwięki, czyste i silne wokale. Kocham przestrzeń, jaką buduje muzyka, jej wielowymiarowość. Muzyka mnie relaksuje, choć niekiedy włączam też utwory szybkie i taneczne, działające na mnie niczym napój energetyczny. Z radością stwierdzam, że jest to sprawa genetyczna, a moje dzieci od wczesnych miesięcy wykazują dużą muzykalność. Gdybyście mogli zobaczyć nasze wieczorne, muzyczne szaleństwa, padlibyście ze śmiechu. A jakie utwory królują u nas ostatnimi czasy?
Zabawne teksty moich dzieci.
Zdarza się, że moje dzieci sprawiają, że czuję się niczym widz oglądający stand up Abelarda Gizy, a nic tak nie wprawia mnie w dobry nastrój, jak śmiech, zwłaszcza taki z totalnych głupot. Ostatnio dowiedziałam się od córki, że nigdy mnie nie opuści, nawet jak będę stara i umrę. Ona kupi sobie Audi (no bo jest taki samochód, wiesz mamo?) i codziennie rano będzie nim przyjeżdżać do mnie na cmentarz. :) Przezabawne są też sytuacje, w których dzieci wprawiają nas w lekkie zażenowanie. Kilka dni temu, podczas wizyty moich rodziców, Zosia podeszła do mnie z encyklopedią anatomii, otwartą na stronie poświęconej rozmnażaniu. Mimo, że oglądała tę książkę setki razy, nigdy o pewne kwestie nie pytała, a to dlatego, że obrazki przedstawiające pewne narządy, czy tak, jak w przypadku tej sytuacji, akty, są tylko wyrywkowe i mało czytelne dla małego dziecka. Jednak moja córka najwidoczniej zalicza się już do dzieci dużych. Wracając do sytuacji, Zosia podeszła z książką i wskazała na ilustrację, na której widniał penis umieszczony w pochwie. "Mamo, a co to jest?" - usłyszałam. Zawsze sobie obiecywałam, że z dziećmi będę rozmawiać o wszystkim szczerze, a tu proszę, nie mogłam wydusić nic sensownego. Może gdyby nie obecność moich rodziców, byłabym mądrzejsza. Głupio zrobiłam, ale z żenującym śmiechem wysłałam dziecko do ojca. Zosia wyczuła pismo nosem i nie chciała tacie obrazka pokazać. Tata, twardziel i znawca ludzkiej anatomii (z racji zawodu), twierdzący, że chętnie dziecku wytłumaczy, zobaczywszy w końcu wspomnianą wyżej grafikę, przybrał tak zwaną "poker face", z wielkim wysiłkiem nie wybuchając śmiechem. "Tato, to siusiak, prawda? A do czego on jest przyczepiony?" Wszyscy, jak jeden mąż, wybuchnęliśmy śmiechem. Takich sytuacji, pełnych śmiechu, jest na co dzień wiele. I bardzo dobrze.
Drobne czułości.
Nie okazać sobie na co dzień miłości to tak, jak gdyby nie dostarczyć organizmowi dziennej dawki witamin. Drobne, czułe gesty czy słowa przypominają nam, co jest najważniejszą rzeczą w naszej rodzince, a słowo "kocham" działa niczym magiczna pigułka szczęścia. Odkąd jestem mamą, mogę śmiało stwierdzić, że na co dzień otrzymuję taką dawkę miłości, że mogłabym obdarować co najmniej całe województwo. Nic tak nie wprawia mnie w dobry nastrój rano, jak cudowna pobudka ufundowana przez tulące mnie dzieci. Kiedy w ciągu dnia czuję zmęczenie czy spadek formy, na ratunek przybywa Stanisław i jego cudowne "Mamiiiii" w zestawie z przytulasem i buziaczkiem. To w kwestii czułości matczyno-dziecięcych. Nie potrafię również zapomnieć o wadze czułości małżeńskich. Niczym drobne drzazgi wrzucane do ognia, podsycają płomień naszej wieloletniej miłości, a to bezsprzecznie wpływa do moje samopoczucie, oczywiście pozytywnie - i te za dnia i te nocą.
Zdrowe słodkości.
O jedzeniu pisałam już wyżej, ale tym razem mam na myśli pichcenie nie tylko z myślą o rodzinie, ale też o sobie - takie nieco samolubne. Jestem łasuchem i każdy słodki kęs dostarcza mi dużo radości. Niestety radość ta jest następnie równoważona gorzkim żalem za moje grzechy. Tak było zawsze. Było - podkreślam. Obrałam inną drogę i zaczęłam przygotowywać od czasu do czasu moje ulubione łakocie w wersji domowej, zdrowszej i mniej kalorycznej. Dzięki temu pozbyłam się poczucia winy towarzyszącego moim słodyczowym orgiom. Pozostała jedynie czysta radość. W najbliższym czasie zamierzam podzielić się na blogu przepisami na niektóre z moich ulubionych domowych słodkości, np. na zdrową, domową nutellę, na pyszne, jaglane rafaello, czy pudding z chia z "bitą śmietaną" z mleka kokosowego. Mmmmmm. Pyszne i pozbawione efektów ubocznych w postaci wyrzutów sumienia. Układ idealny.
Chwila dla ciała.
Jestem kobietą i regularnie potrzebuję zadbać o swoje ciało. Nie zawsze mam tyle czasu, ile bym chciała, ale zawsze nawet kilkanaście minut sprawia mi ogromną przyjemność. Moja kobiecość wrasta w siłę. Szczęśliwa kobieta to szczęśliwa matka, a idąc dalej tym tokiem, to również szczęśliwy mąż i szczęśliwe dzieci. Kocham te chwile, w których celebruję sanktuarium swojej duszy, czyli ciało. Czasem jest to maseczka na twarz, innym razem manicure hybrydowy, kiedy indziej olej na włosach lub depilacja ciała. Chowam się zazwyczaj za drzwiami łazienki i udaję, że mnie nie ma. Niech się dzieje, co chce. Ja muszę mieć kilka chwil dla siebie.
Podzielcie się koniecznie swoimi sposobami na dobre samopoczucie. Jestem bardzo ciekawa.
U mnie jest podobnie tylko zamiast kawy wolę jednak herbatę z cytrynką ;) człowiek czasami sobie nie zdaje sprawy ile rzeczy pozytywnych można znaleźć w zwykłych małych czynnościach, rzeczach ... :)
OdpowiedzUsuńHerbatka, dobra rzecz :) Ludzie mają raczej naturę malkontentów - widzą w większości to, co złe, umartwiając się w ten sposób. Uwielbiają licytacje na zasadzie "kto ma gorzej". Ja lubię się skupiać na pozytywach :)
UsuńSmaczna kawa to podstawa :) Dla mnie każdy dzień jest udany, gdy budzę się wyspana :)
OdpowiedzUsuńO tak, wyspanie się to podstawa :) Choć przy małych dzieciach bywa z tym różnie ;)
UsuńPoranna kawa też mnie uszczęśliwia ;)
OdpowiedzUsuń...a rodzina - właśnie marzę o założeniu swojej ! tylko szkoda, że tak daleko mi do tej radości. ;) może kiedyś się doczekam.
W takim razie życzę Ci z całego serca, aby Twoje marzenie spełniło się jak najszybciej :)
UsuńŚwietny post, który bardzo przyjemnie, z uśmiechem na ustach mi się czytało. <3 Mogę podkraść pomysł? :D Otaguję!
OdpowiedzUsuńNo jasne, że możesz :)
UsuńSama w planach miałam domową nutellę wstawić niedługo na bloga, ale jaglane rafaello chętnie wypróbuję! <3 kokos <3
OdpowiedzUsuńO, to jestem ciekawa Twojego przepisu. W sieci widziałam różne wersje. A rafaello jest banalnie proste i mega pyszne :)
UsuńNo to z niecierpliwością czekam na przepis bo uwielbiam wszystko co kokosowe :D
UsuńWszystko co napisałaś to kwintesencja celebrowania codzienności. Mnie cieszy poranna herbata z cytryną, ciszę się kiedy myjemy razem z mężem zęby, kiedy świeci słońce i mogę iść na rower, kiedy w powietrzu coś wisi, np. wiosna :)
OdpowiedzUsuńSuper :) To wspaniałe, że potrafimy cieszyć się z pozornie drobnych rzeczy, które jednak odgrywają ogromną rolę w życiu :)
UsuńSesja wdzięczności. Polecam praktykować i cieszyć się z każdej miłej drobnej rzeczy oraz dziękować za to, że np. żyjesz w kraju w którym nie ma wojny, masz co dzieciom do gara włożyć, zdrowi jesteście, kochacie się itp.
OdpowiedzUsuńTo prawda - ważne jest by doceniać to, co się ma. Przeciętny człowiek skupia się raczej na tym, czego nie ma, nie zauważając przy tym tego, co otacza go na co dzień :)
UsuńZdecydowanie nasze małe przyjemności się pokrywają w wielu punktach :0 No może z muzyką u mnie jednak słabiej, bo wolę ciszę, ale czasem, kiedy mam ochotę na coś wyjątkowego sięgam po płyty ważnych dla mnie muzyków ;)A co do chwil dla ciała, to dopiero odkrywam ich potęgę :)
OdpowiedzUsuń