Miłość z fotografii.

To był maj, a może czerwiec. Nie wiem dokładnie. Mała, pyzata blond dziewczynka stoi na ukwieconej łące. Jej krótka sukieneczka odkrywa pulchne nóżki. Ma, tak na oko, gdzieś ze trzy latka. Mruży oczy od słońca i uśmiecha się delikatnie. Jest szczęśliwa, czuje się bezpiecznie, gdyż obok klęczy i obejmuje ją mężczyzna - około trzydziestki, z jasnym wąsem (taka była moda), w koszuli na krótki rękaw. To dla niej ktoś bardzo ważny - to ukochany tata.


Dom idealny czyli jak wybrać projekt domu?

Wybór domu porównałabym do wyboru imienia dla dziecka - powinno nam się podobać, pasować do dziecka i być odpowiednie w każdym wieku. Tak też jest z domem. Jego budowa to najczęściej największa, a właściwie najdroższa życiowa inwestycja. Polacy nie należą do ludzi, którzy często zmieniają swoje miejsce zamieszkania. Przeważnie budują lub kupują domy na całe życie, ewentualnie na jego większość. Stąd też chcemy, aby nasze "gniazdo" było jak najbliżej ideału, choć słyszałam, że dopiero trzeci dom byłby idealny z uwagi na doświadczenia zdobyte podczas budowy/kupna dwóch poprzednich.

Źródło: Internet

Od miesięcy przeglądamy strony internetowe i katalogi z projektami domów jednorodzinnych w celu odnalezienia tego idealnego. Koncepcje nasze zmieniły się w tym czasie kilkukrotnie. Wprawdzie mamy już wybrany projekt, ale postanowiliśmy wstrzymać się jeszcze z jego kupnem dając sobie czas do końca miesiąca. Chcielibyśmy dokonać możliwie najlepszego wyboru. Dlatego też spisałam sobie cechy mojego wymarzonego domu.

Milczenie jest złotem, ale czy zawsze?

Czasem myślę, że lepiej byłoby ugryźć się w język zamiast wyznawać szczerze, co się myśli, bo choć szczerość jest cnotą, to nie lubimy jej, gdy dotyczy nas samych. Zwłaszcza wad, o których sami wiemy doskonale, mając cichą nadzieję, że może jednak inni ich nie zauważą. Bywają jednak sytuacje, w których milczenie jest gwoździem do trumny. Tzw. ciche dni. Mówi to Wam coś? Na pewno znacie owiane sławą powiedzenie "domyśl się", uwielbiane w szczególności przez kobiety. 
Źródło: Internet

Here comes the rain czyli mama wraca do pracy.

Od kilku dni czuję, że nadciągają chmury - ciemne i ciężkie. Powoli zaczyna z nich kropić depresja. Na razie po troszeczku, ale zapowiada się ulewa. Chodzę po domu jak struta. Od czasu do czasu chowam się po kątach i popłakuję. Nadchodzi nieuniknione - mój powrót do pracy, a co z tym się wiąże, oddanie Stasia w obce ręce.

Rybka na ratunek!

ZĄB-KO-WA-NIE!!! Pojęcie znane mi do tej pory bardziej z teorii niż praktyki. Zdawało mi się być tak nierealne, jak opowieści o duchach. No bo co miałabym sobie myśleć, jeśli moje doświadczenia w znoszeniu ekscesów związanych z wyrzynającymi się ząbkami były niemalże na poziomie "zero"? Zosia była w tej kwestii ideałem. Nowe ząbki rosły jej jak grzyby po deszczu - nawet nie wiedziałam kiedy. Przeważnie towarzyszyła temu reakcja pod tytułem "o, zobacz, jest nowy ząbek". Nic poza tym - żadnych nieprzespanych nocy, ton żelu znieczulającego dziąsła, czy też gorączek. Cisza i spokój.

Do dobrego tak szybko się człowiek przyzwyczaja. Ja też. W naiwności swojej wierzyłam, że wszystkie moje dzieci będą takie same (nie tylko w kwestii ząbkowania) - głupia ja. Przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Niby wiedziałam o tym, ale...

Jedz na zdrowie, czyli jaki rodzic takie dziecko?

Niedawno wszyscy świętowaliśmy dzień naszych pociech. Uważam, że w dzisiejszych czasach nasze dzieci na co dzień mają sporo atrakcji, ale i tak staramy się, aby 1 czerwca był dniem wyjątkowym. W tym roku moje dzieci świętowały ten dzień trzykrotnie - 31 maja podczas imprezy organizowanej przez Sanktuarium Maryjne w Gietrzwałdzie, 1 czerwca wraz z nami na wycieczce, hot-dogach i lodach, a także w zeszły czwartek na rodzinnej imprezie zorganizowanej dla sześciorga gagatków z naszej najbliższej rodziny (taka rodzinna tradycja - grill, trampolina, prezenty i zabawa). Na pierwszej wspomnianej przeze mnie imprezie Zosia bawiła się wyjątkowo - malowanie buzi, chodzenie na szczudłach, wata cukrowa, trampoliny i przeróżne zjeżdżalnie. Było super. Co roku przyjeżdża na tę imprezę mnóstwo ludzi z okolic - nie tylko z naszej gminy, ale również z Olsztyna czy Ostródy. Parafialne łąki wypełnia śmiech i pisk szczęśliwych dzieci. Rodzice, chcąc uszczęśliwić swoje skarby, stoją po kilkadziesiąt minut w kolejkach na największe atrakcje. No cóż, ja też stałam, bo czego się nie robi z miłości.

Kiedy tak czekałyśmy z Zosią, aż nadejdzie jej kolej na wdrapanie się na kilkumetrową zjeżdżalnię, miałam okazję poobserwować ludzi krzątających się ze swoimi dziećmi dookoła. Nie to, że jestem strasznie wścibska, ale jakoś musiałam spędzić ten czas oczekiwania, przepełniony ekscytacją mojej córki. Obserwowałam i największą moją uwagę przykuło jedno - gonimy Zachód. Gonimy, że ho ho! I niestety nie jest to powód do dumy.
Źródło: Internet

Jutro jest dziś.

Od jutra nie jem słodyczy. Od jutra będę regularnie ćwiczyć. Od jutra wezmę się za siebie i będę bardziej dbać o dom. Od jutra będę się starać mniej denerwować. I tak dalej, i tak dalej. Jestem beznadziejna. Kocham robić wszystko od jutra, a cały myk polega na tym, że jutro nigdy nie nadchodzi, bo przecież "jutro" to zawsze "jutro". Najlepiej mi to wychodzi, gdy "jutro" wypada w poniedziałek. Jak gdyby to był jakiś magiczny dzień - dzień, w którym zaczynam życie na nowo. Problem się pojawia, gdy jednak mi nie wyjdzie w poniedziałek. Wtedy dupa blada - trzeba czekać, aż nadejdzie kolejny poniedziałek, no bo przecież wtorek czy środa się nie nadają na wielki początek, nie mówiąc już o czwartku, piątku czy weekendzie.