Po czwarte - zazdrość.

Zazdrość - uczucie naturalne jak radość czy smutek, towarzyszące człowiekowi od najwcześniejszych lat istnienia ludzkości. Dla ateistów przyczyna walk ludów pierwotnych, dla wierzących powód śmierci Abla. Uczucie zakwalifikowane przez głowy kościoła jako grzech główny, jeden z siedmiu (dziwne, że układając tę listę nie uwzględnili konkubinatu i pedofilii, tak na marginesie). Jest na czwartym miejscu, ale nie mam pewności, czy to kolejność świadcząca o jego wadze czy potworności, czy może był to pomysł, który przyszedł średniowiecznym świętym przy czwartym łyku wina. W każdym bądź razie, od początku uczeni jesteśmy, że zazdrość jest "be". I ta zazdrość o kawał ziemi, i ta o nowy telewizor sąsiada, i ta o kolano mamy.


Macierzyństwo w wersji "light"?

Czy wyjdę na wyrodną matkę, godną potępienia, jeśli przyznam publicznie, że czasami z łezką w oku wspominam czasy bezdzietności? Że czasem chętnie trzasnęłabym drzwiami i poszła w cholerę albo założyła słuchawki i puściła głośno muzykę, żeby tylko nic nie słyszeć? A może nie jestem jedyna?


O rodzeństwie słów kilka - z ust siotry i mamy


Zabierałam się do tego postu jak pies do jeża. Zaczęłam raz, skasowałam. Było drugie podejście. Też nie do końca trafione. No i chyba w końcu wersja ostateczna. Mam nadzieję. Takie tam moje wspomnienia i przemyślenia o istocie posiadania rodzeństwa i różnicy wieku.


Przedświąteczne porządki - grafik beznadziejnej pani domu

Do świąt zostało już niewiele czasu, a ja wciąż w ciemnym lesie z porządkami. Jak co roku zostawiam to na ostatnią chwilę. Jak sam tytuł postu sugeruję, daleko mi do Perfekcyjnej i na ogarnięcie mojego "przestronnego" mieszkania potrzebuję czasu, zorganizowania i skupienia. Gdyby internetowa domena Chujowej Pani Domu była wolna, chętnie bym ją zajęła.
Tym razem postanowiłam jednak sobie pomóc robiąc rozpiskę kto, co i kiedy zrobi. Chętnie się podzielę.

O co ten szum? Przeczytałam więc się wypowiem - "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James

Wiem, wiem, wiem. Ile można wałkować ten temat - kotlet odgrzewany tysiące razy, albo pewnie nawet i więcej. Ja w przypływie fali ekscytacji, czuję, że MUSZĘ uzewnętrznić siebie i podzielić się opinią. Tak szczerze, to myślę, że podświadomie chcę się pochwalić całemu światu, że przeczytałam JAKĄŚ książkę (nie ważne jaką). Przyznaję - nie jestem molem książkowym. Właściwie nie czytam ich prawie w ogóle. Nie jestem jednak literacką ignorantką, samo czytanie sprawia mi dużą przyjemność, ale gdy mam chwilę dla siebie i staję przed wyborem - muzyka, film, internet, relaks przy kawie i babskiej gazecie, zrobienie sobie manicure i pedicure, sen, blog, maszyna do szycia czy książka, to ta książka jest rzeczywiście ostatnią rzeczą, po jaką sięgam. No ale...

Ksiądz G. i jego kara za niewinność.

Ciężko nie odnieść się do czegoś, o czym trąbią we wszystkich programach informacyjnych. Czegoś, co bulwersuje niesłychanie, niezależnie od poglądów, wyznania czy pochodzenia.

Weekend z dziećmi - Pałac i Folwark Galiny. Warmia, Mazury i okolice.

Kiedy słyszę słowa: "jedziemy na urlop na Mazury", "kocham Mazury, jak tam pięknie" albo też "nigdy nie byłem na Mazurach, muszę się tam koniecznie wybrać", to moje wewnętrzne JA zaczyna swój zwycięski taniec i śpiewa "a ja tu mieszkam, trala la la, nie muszę daleko jeździć, mam wszystko na wyciągnięcie ręki, trala la la". Okropna jestem, wiem, ale jestem dumna z tego, gdzie mieszkam. Myślę tu raczej ogólnie o krainie geograficznej, bo mieszkanie w jakiejś małej pipidówie, przez którą przechodzi droga krajowa, w której nie ma sklepu i chodnika, a jedynym miejscem spotkań mieszkańców jest przystanek autobusowy, nie jest żadnym powodem do chwalenia się.

Witajcie w naszej bajce...

Witajcie w naszej bajce... Tak zdaje się śpiewał Pan Kleks. Ja tak zakręcona jak on raczej nie jestem, ale moje życie jest trochę jak bajka. Na co dzień jestem Kopciuszkiem, a od czasu do czasu przemieniam się w księżniczkę. Mam swojego księcia, jeżdżącego 130-konną bryką, a mój zamek przypomina raczej ruinę. No i do tego wszystkiego, po naszych komnatach (o łącznej powierzchni 30-kilku metrów) kręcą się dwa krasnale.

A tak na serio? Jestem twardo stąpającą po ziemi realistą. Nie znoszę pesymizmu i pesymistów, ale też nie przeginam p..y w stronę beznadziejnego optymizmu. Jestem wygadana, choć pewnie na pierwszy rzut oka nikt by w to nie uwierzył. Jestem szczera, ale nie lubię chamstwa. No i co tu dużo mówić, czasem zakładam spodnie i zaczynam szefować. Komu? Mam swój mały, prywatny gang. Jestem w nim Szefową.
Długo nosiłam się z założeniem tego bloga, który nie jest moim pierwszym blogiem. Ten, który prowadziłam do tej pory zbyt ewoluował, aby być do końca taki, jakim bym chciała by był.

O czym będę pisać? O tym, co mnie dotyczy na co dzień - o dzieciach, byciu mamą, byciu żoną i kobietą, o tym co mnie cieszy i wkurza (nie chcę tak od razu bluzgać). Znajdziecie tu też troszkę kuchni i diy. Pewnie będą też jakieś przemyślenia i opinie. Z resztą, zobaczymy w praniu :)

Będzie mi baaaardzo miło, jeśli zagościcie tu na dłużej.

Na koniec poznajcie nasz gang:
Zofia

 Stanisław

                     Łukasz                   


Karola, czyli ja