Uwaga, łobuziak!

Gdy w 13-tym tygodniu ciąży, podczas badania ultrasonograficznego, mój pan doktor jasno dał mi do zrozumienia, że w moim łonie rośnie mały chłopiec – no cóż, wypiął co trzeba i było jasne, ja nie do końca chciałam w to uwierzyć. Jak to chłopiec? Przecież miała być druga córeczka – słodka, grzeczna i spokojna istotka. W mojej głowie rysowała się wizja małego, niesłuchającego się, bijącego, włażącego wszędzie łobuziaka. Szczerze? Ogarnęło mnie przerażenie. I choć miałam w swoim otoczeniu chłopców grzecznych i spokojnych, nie wiedząc czemu, ich widok przyćmiewały mi poznane „trudne przypadki”. Przez trzy kolejne tygodnie, czyli do następnej wizyty, miałam cichą nadzieję, że lekarz się pomylił. Głupia byłam, wiem. Dziś się tego wstydzę. Pan doktor jedynie potwierdził swoje wcześniejsze podejrzenia. Od tego momentu przyszło mi żyć i oswajać się z myślą, że naszą 3-osobową drużynę zasili mały chłopiec. Oczywistym było, że z tygodnia na tydzień moje obawy malały, wprost proporcjonalnie do miłości, jaką darzyłam mojego małego „pasożyta” :)

Idiotka, nie matka!!!

Pewnie nie pisałabym tego. Jednak bycie naocznym świadkiem pewnych sytuacji uświadamia nam okropieństwo ludzkich zachowań.

A może tak...? Moje urodzinowe zachciewajki.

Lubicie dostawać prezenty? Ja bardzo, zwłaszcza takie niespodziewane, choć przyznam, że w ostatnich latach, tzn. od kiedy mam dzieciaki, uwielbiam kupować rzeczy właśnie im. To chyba takie naturalne, że rodzic stawia siebie na drugim planie i skupia się na swoich gagatkach. Wtedy wystarczy jakaś drobnostka – nowa szminka, lakier do paznokci czy bluzka na wyprzedaży, żeby poczuć radość obdarowywania siebie samej.

Pisząc ostatnio o moich nadchodzących trzydziestych urodzinach, jakoś tak mimochodem, zaczęłam snuć w głowie niezobowiązujące wizje rzeczy, które chciałabym/mogłabym otrzymać z tejże okazji. Nie jest ich wiele. Jednak po cichu liczę na to, że ktoś podsunie ten post mojemu szanownemu małżonkowi, który stwierdził jakiś czas temu, że zna mnie na tyle dobrze, że nie będzie czytał mojego bloga – gad jeden :)

Cóż takiego więc chodzi mi po głowie?


Mamo, pozwól... O wolności i zaufaniu słów kilka...



Co przychodzi Wam na myśl, gdy cofacie się pamięcią do czasów dzieciństwa? Jak spędzaliście czas wolny? Ja pamiętam, jak mieszkając jeszcze w Olsztynie, a mieszkałam prawie do 9 roku życia, bawiłam się z koleżankami i kolegami z okolicy, biegając po całym osiedlu – łaziliśmy po trzepakach, płotach i drzewach, przemierzaliśmy ulice, szukaliśmy skarbów i fajnych kryjówek, jeździliśmy na rowerach. Latem, co wieczór gromadziliśmy się pod pobliską piekarnią, w której można było kupić świeżutkie, jeszcze ciepłe pieczywo. Do dziś pamiętam ten zapach i gwar, jaki towarzyszył tym wieczornym spotkaniom lokalnej dzieciarni. Właściwie przychodziły tam same dzieciaki – rodzice dawali siatkę na bułki i pieniądze i czekali spokojnie w domach, aż ich pociechy wrócą z zakupami. Gdy przeprowadziliśmy się za miasto, wiele w kwestii spędzania wolnego czasu się nie zmieniło. Poznałam nowe koleżanki i to z nimi spędzałam każdą wolną chwilę, niekiedy włócząc się po całej wiosce. Fajne są te wspomnienia, zawsze wywołują u mnie uśmiech i uczucie nostalgii - jestem sentymentalna.

Żródło: Internet

Wyniki losowania - do kogo wędrują nagrody?

Na początku lipca, wraz z moją siostrą Black Smokey, ogłosiłyśmy na facebooku mega rozdanie, w którym do wygrania były aż 3 duże zestawy kosmetyków. Zainteresowanie było bardzo duże, co nas oczywiście niezwykle ucieszyło.


Zachęcamy wszystkich do pozostania na bieżąco z nami - nie przegapicie informacji o nowych konkursach, które na pewno pojawią się niedługo.

A zatem, nadszedł czas na ogłoszenie wyników. Kto jest szczęśliwym zwycięzcą?

Obejrzyjcie nagranie :)


Serdecznie gratulujemy i czekamy na dane adresowe :)


Gdy za rogiem czyha ona... Trzydziestka.

Wchodzę rano do biura i odruchowo przesuwam okienko w kalendarzu. 6 sierpnia. O Boże, został równo miesiąc. Niby nic takiego, urodziny jak urodziny, nie powinnam się przejmować. Jednak w moich myślach, niczym uporczywa mucha, wraca ten widok – wielka, kamienna trzydziestka, stojąca niczym głazy w Stonehenge.


Źródło: Internet

Cierpienie uszlachetnia, biadolenie niekoniecznie.

Pamiętam pewną sytuację sprzed wielu lat. Uczyłam się wtedy jeszcze w liceum, byłam w pierwszej lub drugiej klasie. Miałam bardzo duże problemy z kolanem i musiałam chodzić na rehabilitację. Całe szczęście przychodnia, do której byłam skierowana, mieściła się blisko mojej szkoły – mogłam zwolnić się na godzinę i pójść, a właściwie dokuśtykać na zabieg. Czasami trzeba było posiedzieć na korytarzu i grzecznie poczekać na swoją kolej. Któregoś razu, gdy szłam w stronę poczekalni przy gabinecie zabiegowym, zdziwiłam się bardzo. Ławki zajęte były przez grupę starszych osób – przeniesiono im wizytę do gabinetu w pobliżu sali rehabilitacyjnej. Znalazłam kawałek wolnej ławki i usiadłam.