28 lipca.

Kalendarz w pracy zatrzymał się na dniu wczorajszym. Nawet nie zauważyłam. Zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiła się znajoma mi twarz - znajoma i kochana.
- No hej, co tam?
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Od razu zapaliła mi się lampka, jak mogłam zapomnieć. 28 lipca.
O kurczę. Mój mąż pamiętał. Cud jakiś. Zrobiło mi się bardzo miło. Cudowny początek dnia.

Niezły cyrk.

Sytuacja sprzed dwóch tygodni... Dzwoni Pan Mąż i oznajmia, że wpadł na super pomysł. W Olsztynie od kilku dni stacjonował cyrk. Można by pomyśleć, że to nic wyjątkowego, ale był to cyrk nie byle jaki. Włoski cyrk narodowy - Medrano. Podobno super. No i tak przyszło mężulkowi do głowy, że może byśmy wybrali się do niego z Zosią, zwłaszcza, że tego dnia cyrkowcy dawali swój ostatni już pokaz i ruszali dalej. No i tu stanęłam przed trudnym wyborem - iść czy nie?


Ikea - co warto kupić? Część I - PRODUKTY DLA DZIECI.

W Ikei zakochałam się mieszkając w Anglii. Zauroczyła mnie prostotą i funkcjonalnością swoich produktów. Do tego ten ogromny wybór i ceny na każdą kieszeń. No jak tu nie popaść w ikeoholizm? Są oczywiście skutki uboczne mojego uwielbienia do tej szwedzkiej marki - duży ubytek na koncie przy okazji każdej wizyty. Pewnie zastanawiacie się, co też takiego tam kupuję. Chętnie podzielę się z Wami moimi ulubionymi produktami, które kupiłam, przetestowałam i polecam. Ponieważ jest tego sporo, postanowiłam zrobić to w kilku tematycznych postach. Dziś moje ulubione produkty dedykowane dzieciom.

Ot głupia baba!

Kobieta to chodząca sprzeczność. Wiedzą o tym mężczyźni. Wie też większość kobiet, choć niechętnie się do tego przyznają... A ja? Jaka jestem? Ostatnio się okazało...

Choróbsko po raz n-ty.

Wizyta u lekarza. Osłuchanie,  ostukanie. Jest diagnoza - prawostronne zapalenie płuc. Na szczęście lekkie, ale antybiotyk musi być. Na myśl przychodzi mi jedno słowo - takie na literę "k". Jak nie zapalenie płuc, to oskrzeli. Jak nie urok, to sraczka. To już trzeci raz w tym roku, a przed nami jeszcze druga jego połowa. Pan doktor mnie pocieszył mówiąc, że mieścimy się w normie. Fakt, kaszel Stasia niepokoił mnie już od kilku dni. W weekend byłam z nim nawet w szpitalu dziecięcym, w weekendowym ambulatorium, żeby wykluczyć zapalenie. Młoda pani doktor wykluczyła. Najwyraźniej podawanie kropli odksztuśnych nie pomogło.

I teraz, pewnie jak większość matek chorujących dzieci, biję się z myślami, czy aby na pewno podać dziecku ten cholerny, owiany złą sławą antybiotyk? Który to już raz? A jak mu w ten sposób zaszkodzę? Ale przecież sama nie jestem lekarzem, nie mam wiedzy, która pozwoliłaby mi pozbyć się wątpliwości. Może to po prostu wybór mniejszego zła? Nie wiem i nigdy się pewnie nie dowiem. Wiem, że chcę zdrowego dziecka. Najlepiej byłoby trzymać się od chorób z daleka. Tylko jak? Lekarz mówi, że to zasługa Zosi, no ale przecież nie odseparuję ich od siebie. Nie sądziłam, że będzie tak ciężko. Już straciłam rachubę ile razy, w tych swoich 14-tu miesiącach, Stasiu chorował. 

A miało być tak pięknie. Dziś miał być pierwszy dzień w żłobku. Ehhh... Opadam z sił. Proszę, niech mnie ktoś pocieszy, że nie tylko u mnie takie hocki klocki.