Bara-bara-bara, riki-tiki-tak, jeśli masz ochotę, daj mi jakiś znak.

Czy nasze życie zmienia się po urodzeniu dzieci? A no zmienia. Obecność dzieci wpływa na wszystkie sfery naszego życia - począwszy od dziennego rytmu dnia, skończywszy na naszym nocnym (po)życiu. I nie mam tu na myśli wyskoków na całonocne balangi, choć na to nasze gagatki też mają wpływ. Chodzi mi raczej o życie erotyczne. Seks - mówiąc prosto i bez ogródek.


Rodzic powinien... Rodzic może... Rodzic nie musi...

Ostatnio usłyszałam rzecz, która lekko mną wstrząsnęła. Pewna moja znajoma, młoda studentka, zasugerowała swoim rodzicom, aby może tak kupili jej mieszkanie. Zaczyna swoje dorosłe życie z daleka od domu i taka pomoc byłaby jak najbardziej wskazana. To spowodowało u mnie intensywny proces myślowy - zaczęłam zastanawiać się nad tym, ile dziecko może wymagać od swoich rodziców. Czy są rzeczy, które każdy rodzic musi odhaczyć na swej rodzicielskiej liście? Czy może dziecku odmówić?

Tu na razie jest ściernisko...

Czy macie na świecie takie miejsce, w którym, gdy tylko się znajdziecie, wasze głowy pustoszeją - znikają troski, stres, złość? Nastaje błoga, relaksująca cisza, po to tylko, aby za chwilę mogła zagościć ogromna radość i poczucie spełnienia?

Ja mam. Kiedykolwiek tam się znajdę, oczami wyobraźni widzę moją przyszłość. Moją i mojego gangu. Widzę siebie, siedzącą na tarasie i popijającą kawkę w słoneczny dzień, podziwiając widoki. Widzę swoje dzieci biegające po ogromnym trawniku, bawiące się z psem. Widzę Pana Męża rozpalającego grilla. Widzę nas razem, siedzących na tarasie, owiniętych kocami i słuchających krzyku żurawi. Widzę też wspólne chwile przy stole, święta przy choince i wieczory przy rozpalonym ogniu w kominku. Widzę to i wiele więcej. Czuję się tam cudownie. Łapię oddech i słyszę jedynie szum lasu. Jest cisza, której na co dzień tak bardzo mi brakuje.

Właściwie to patrzymy i wyobrażamy sobie to razem - ja i Pan Mąż. To nie tylko nasze marzenie, ale przede wszystkim nasz cel i plan na najbliższe lata. Tam zbudujemy nasz DOM, bo "tam twój dom, gdzie serce twoje", a my już dawno zakochaliśmy się w tym miejscu.

Ogrom zadań towarzyszący temu przedsięwzięciu przeraża i będzie dla nas kolejnym sprawdzianem. Wierzę, że damy radę, no bo jak nie my, to kto?

A teraz się chwalę naszą ukochaną warmińską wiochą :)







Ludzie? Potwory!

Siedzę, słucham i czuję, że oczy robią mi się wilgotne. Ogarnia mnie dziwna niemoc i uczucie, że mój umysł, zdawało mi się do tej pory dość chłonny, nie ogarnia pewnych rzeczy. Zabić dziecko... Jak można zabić swoje dziecko? Jakiekolwiek dziecko.

Małe, bezbronne dziewczynki skrzywdzone przez zwyrodnialców. Bez powrotu. Nie miały szans nacieszyć się swoim beztroskim życiem, które powinny przepełniać kolorowe baloniki, kokardki, lalki i wata cukrowa. Całusy i przytulasy od mamy, wygłupy z tatą.

Tatą... Tatą, który powinien być dla dziecka parasolem, a dla córeczki wzorem superbohatera czy dzielnego rycerza na białym koniu, przeradzającym się z biegiem lat w niedościgniony ideał mężczyzny. Jedyny, najukochańszy tata. Przez lata byłam córeczką tatusia i nic nie dawało mi takiego poczucia bezpieczeństwa jak uścisk jego ręki i słowo, że będzie dobrze.

Wizja ta upada jak domek z kart, gdy słyszę, że tata zabił swoje dziecko - zamordował swoją 5-letnią córeczkę, słodką i bezbronną, i bestialsko porzucił w parku. Jak zwierzę... Choć śmiem twierdzić, że obrażam w tym momencie królestwo naszych ziemskich przyjaciół. Podobno zwierzę zabija tylko, gdy jest głodne.

A kim trzeba być, żeby zaciągnąć małą dziewczynkę do samochodu, zgwałcić, a jak by jeszcze temu było mało, na koniec pozbawić życia? No kim? Potworem. Takim z najgorszych horrorów i sennych koszmarów. Od razu myślę, że brak kary śmierci to ogromny błąd. Jej przeciwnicy powiedzą, że trzeba mu dać szansę, a nuż się zresocjalizuje i wyjdzie na starość na ludzi. A czy on dał swojej ofierze szansę na cokolwiek? Nie. Pozbawił ją i jej najbliższych wszystkiego.

Szok, złość, przerażenie, przeogromny smutek i współczucie, a zarazem pustka. Brak mi słów.

Kłótnia o dzieci czy dziecinada? Jak do niej nie dopuścić?

Relacje międzyludzkie w świecie dzieci są bardzo podobne do tych w świecie dorosłych. Z jednymi rówieśnikami dogadują się świetnie już od pierwszej minuty, z innymi mają relacje przepełnione skrajnościami - od miłości po nienawiść, a jeszcze z innymi nie znoszą się w ogóle. Normalna sprawa.

Ile razy zdarzyło się, że twoje dziecko uderzyło, popchnęło, czy też ugryzło lub podrapało inne dziecko? A może samo było ofiarą przemocy ze strony innego dziecka? Założę się, że większość dzieci bywa i "oprawcami" i "ofiarami" w swych dziecięcych relacjach. Problem pojawia się wtedy, gdy konflikt dzieci przenosi się na zacietrzewionych rodziców, najczęściej matki, obrażające się na śmierć na widok języka wypiętego w kierunku ich dzieci i gotowe wydrapać komuś oczy za dobre imię swojego dziecka. Jak poznać taką osobę? Jej ulubione teksty to na przykład: "Co? Moje dziecko? To niemożliwe!!!", czy też "On to zrobił niechcący." (no tak, jeśli dziecko z impetem i złością "niechcący" wali inne dziecko po głowie, to współczuję spostrzegawczości).

źródło: Internet

7 sposobów by znów poczuć się kobietą

Zacznijmy od tego, że matka też człowiek. I to nie byle jaki - kobieta. A to gatunek bardzo wybredny i bardzo wymagający. Nie tylko względem życiowego partnera, ale przede wszystkim samej siebie. W końcu nazwanie nas płcią piękną do czegoś zobowiązuje. Tylko, że jak tu się czuć piękną, jak niedawno powiło się dziecko, w związku z czym w lustrze widzi się człekokształtnego wieloryba z 5-centymetrowymi odrostami, worami pod oczami i miną męczennika? Dodatkowo pryzmat depresji i ludzie, pytający czy nie jesteś przypadkiem w kolejnej ciąży, nie pomagają w ogóle.

Tak właśnie było ze mną po pierwszej ciąży.  Nie mogłam na siebie patrzeć. Uczucie to potęgowała świadomość, że byłam sama sobie winna. No bo myślenie, że nadprogramowe 20 kg zostanie wyssane z moim mlekiem było zwykłą naiwnością - jeśli przed ciążą walczysz z kilogramami to nie oczekuj, że po staniesz się chuda jak Ania Rubik (choć pewnie znalazłyby się wyjątki). Do tego wizja słodkiego różowego macierzyństwa pękła jak bańka mydlana.

No ale ile można beczeć w poduszkę? Jest kilka sposobów by w ferworze macierzyństwa znów poczuć się kobietą. Sprawdziłam je na sobie i wiem, że działają. Chcesz się przekonać?

źródło: Internet

Nie kupuję, robię sama - BISZKOPTY dla moich dzieci (i nie tylko).

Mmmmmm. Słodkie, delikatne, rozpływające się w ustach. Po prostu pyszne. Moczone w mleku są smakiem mojego dzieciństwa. Biszkopty. Czy te dzisiejsze to te same, które jadłam ponad dwadzieścia lat temu? Nie wiem. Wiem na pewno, że nigdy więcej biszkoptów nie kupię.

Od kiedy mam dzieci, staram się studiować składy produktów, które im kupuję (aczkolwiek nie jestem w tej kwestii fanatyczką). Wy też tak macie? A czytaliście skład biszkoptów? Ja tak. I szczerze przyznam, że bardzo się zawiodłam -stabilizatory E471 i E471, emulgator E420 (podawanie go dzieciom poniżej 1 roku jest zabronione!!!), syrop glukozowo-fruktozowy. Substancje odpowiedzialne za tycie i reakcje alergiczne. Po co faszerować nasze dzieci takimi składnikami. Zwłaszcza, że wykonanie biszkoptów w zaciszu własnej kuchni lub w obecności skrzatów pomocników, to bułka z masłem.


Zabawy z przedszkolakiem. Nasze TOP 10 plus 1 gratis.

Mając w domu przedszkolaka, trzeba troszkę się postarać, aby wolny czas zorganizować mądrze. Wspólne zabawy i zajęcia, a takie dzieci lubią najbardziej, mogą być zarówno edukacyjne jak i relaksujące i sprawiające radość i dziecku i rodzicowi. Oto nasze TOP 10 zabaw plus 1 gratis.

Dwie pyszne sałatki na każdą okazję - z ryżem i kurczakiem oraz ziemniaczana z wędzoną rybą.

Na święta nie przygotowuję zazwyczaj wielu potraw. W tym roku nawet ciast nie piekłam. Nie dlatego, że mi się nie chciało, ale dlatego, że nie lubię później jeść na siłę lub, co gorsza, wyrzucać owoców swojej ciężkiej pracy. Wyjątkiem są sałatki - one zawsze nam wszystkim smakują i są zjadane do ostatniej łyżki. W tym roku zrobiłam dwie - jedną z kurczakiem i ryżem, a drugą z ziemniakami i wędzoną rybą.
















Chętnie podzielę się przepisami bo sałatki wyszły pyszne. Wiem, że już po świętach, ale obie sałatki nadają się na każdą inną okazję.

Kocham koty więc uszyłam se poduszki.

Jakiś czas temu odkryłam, że kręci mnie szycie. Kupiłam nawet maszynę. Nie mogę, co prawda, pochwalić się dużym szwalniczym dorobkiem, ale wszystko jeszcze przede mną.

Ostatnio pomyślałam, że przydałoby się coś uszyć. Miałam trochę tkanin, które kupiłam w Ikei, ale brakowało mi pomysłu... Spojrzałam na swoje koty i zapaliła mi się żarówka w głowie - a może by tak uszyć kocie poduszki? A że kanapa moja wieje nudą to pomysł mi się spodobał. No i myśl przekułam w czyn. A rezultat? Spójrzcie sami. Mi się podoba.

moja nudna kanapa "przed"
moja kanapa "po" - już nie taka nudna :)