28 lipca.

Kalendarz w pracy zatrzymał się na dniu wczorajszym. Nawet nie zauważyłam. Zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiła się znajoma mi twarz - znajoma i kochana.
- No hej, co tam?
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Od razu zapaliła mi się lampka, jak mogłam zapomnieć. 28 lipca.
O kurczę. Mój mąż pamiętał. Cud jakiś. Zrobiło mi się bardzo miło. Cudowny początek dnia.


To było jak dziś. Każdy szczegół pamiętam bardzo dokładnie. Było pięknie. Osiem lat - kiedy to minęło? Nie wiem.



Pamiętam, jak przez pierwsze tygodnie robiłam wszystko, żeby każdy dookoła zauważył, że mam na palcu obrączkę. Ćwiczyłam też nowy podpis :)
***

Gdy dwoje ludzi decyduje się na wspólne życie, nie wie jeszcze, co ich czeka - ile prób, wspólnych zadań, ciężkich chwil. Są otumanieni miłością i myślą, że ich wspólne życie będzie słodkie i różowe, jak wata cukrowa. Może to i dobrze. W przeciwnym razie nikt nie decydowałby się na ślub czy wspólne mieszkanie, nie mówiąc już o dzieciach, choć te są często zrządzeniem losu czy wynikiem braku odpowiedzialności, a nie świadomą decyzją.

Życie i tak wszystko weryfikuje. Jednak jest kilka ważnych elementów, które wpływają na to, czy związek będzie trwałym monumentem: wzajemny szacunek, zrozumienie, zaufanie, wsparcie, tolerancja, wspólne cele, chęć rozwiązywania problemów, rozmowa, czułość. Można by powiedzieć, że to samo dotyczy przyjaźni, ale jest jeszcze miłość, która jest spoiwem dla wszystkich tych elementów. To ona napędza cały mechanizm związku. Gdy ona wygasa, choć niektórzy twierdzą, że ta prawdziwa trwa wiecznie, wszystko staje w miejscu. Kończy się związek, a zaczynają dwie oddzielne drogi, zmierzające najczęściej w przeciwnych kierunkach.

A jak udaje się nam wytrzymać ze sobą? Jak udało się przejść przez kolejne testy wytrwałości? Wyjechaliśmy za granicę, po trzech latach zdecydowaliśmy się wrócić, na dodatek z Zosią w brzuchu. Potem mała się urodziła, trzeba było na nowo zacząć życie w Polsce, szukać pracy. Wszystko to generowało sporo stresu. Jednak daliśmy radę, w każdej chwili idąc ramię w ramię, trzymając się za ręce, choć nie raz spadł deszcz gorzkich słów i łez. Zawsze gdzieś na końcu czekały "przepraszam" i "kocham cię". Teraz jest nas czwórka, zaczynamy budowę domu, jesteśmy w częstych rozjazdach. Chwilami będzie pewnie ciężko, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni. Prawda?

Nieraz słyszę, że ślub do niczego nie jest potrzebny, że tak samo żyje się bez niego. Może i tak jest. Dla mnie jednak ślub był swoistą przysięgą, i tak, jak lekarze przysięgają ratować zdrowie i życie ludzkie, a żołnierze walczyć o ojczyznę, tak my przysięgaliśmy sobie miłość, ale też to, że będziemy trwać przy sobie, cokolwiek by się działo, będziemy walczyć o swój związek, będziemy sobie pomagać. I, choć nie jestem osobą o mocnej wierze, może nawet nie mam jej prawie wcale, za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominam, wiem, że oprócz miłości, wspólnych planów i dzieci, jest coś jeszcze, co nas łączy.

2 komentarze:

  1. Wszystkiego dobrego. Nota bene my też mieliśmy 28.07 rocznicę ślubu i też ósmą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego co najlepsze! Jeszcze wielu wspólnych pięknych chwil!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)