Nazwij emocje po imieniu. "Garść radości, szczypta złości." - W. Kołyszko, J. Tomaszewska

Moje dzieci i ich emocje, ehhhhh... Niczym pogodynka opowiadająca o aurze w polskich górach, muszę wspomnieć o całym spektrum meteorologicznych zjawisk, od upragnionego, cudownego słońca, przez oberwanie chmury, aż po walącą gromami burzę i gradobicie. Bywa wietrznie, ale czasem panuje też cisza, niczym na nieskazitelnie gładkiej tafli mazurskiego jeziora. I to wszystko w ciągu jednej doby. Przyznacie, że można się w tym wszystkim pogubić...

O emocjach mówić jest niełatwo - przyzna większość z Was. Jako dorośli nie potrafimy niekiedy sobie z nimi radzić, a co dopiero rozmawiać o nich z dziećmi. To trochę jak gdyby rozmawiać o abstrakcyjnej sztuce - niby każdy wie, co widzi, ale jak to nazwać? A jak już zaczniemy rozmowę, czy nie popełnimy jakichś błędów? Z pomocą przychodzą nam specjaliści od nazywania rzeczy po imieniu...



Dziecko to taki mały, chodzący kłębek uczuć. Czasem chciałoby się go rozplątać, poukładać. Tylko dlaczego i po co? Żeby podporządkować się powszechnie funkcjonującym poglądom? Dorośli mają tę okropną tendencję do kategoryzowania uczuć - jedne są dobre i bardziej wskazane, np. radość czy, o dziwo, wstyd ("Co zrobiłeś? Wstydź się!!!", "Powinno Ci być wstyd."). Inne natomiast, takie jak złość, smutek czy strach, zaliczane są do tych złych, tych, których powinniśmy się wyzbyć. My, jak my, ale nasze dzieci to już na pewno. Dziecko, które się złości, czy chodzi obrażone (a tak naprawdę smutne) to dziecko niegrzeczne, niedobre, zasługujące na karę. Najłatwiej jest powiedzieć "nie złość się", "nie bój". Po co rozmawiać, po co tłumaczyć? Nie bo nie? A może tak naprawdę jest to tylko zasłoną dymną, za którą rodzic, niekoniecznie świadomie, ukrywa swoją nieumiejętność mówienia o emocjach i strach do przyznania się przed sobą samym do przeżywania tych samych uczuć, co jego pociecha. Od dziecka uczeni jesteśmy chowania emocji. Ci, którzy jawnie ukazują to, co wewnętrznie przeżywają, uznawani są najczęściej za osoby emocjonalnie rozchwiane, niestabilne, nienormalne. Zamiast wykrzyczeć złość, rozwalić coś czy podrzeć, albo też powyć do księżyca ze smutku wskazane jest poskramianie rządzących nami uczuć. Czym to skutkuje? Powinien tu się wypowiedzieć psycholog, ale z własnych obserwacji wiem, że niczym dobrym. Może zamiast emocje ukrywać lepiej nauczyć się je rozumieć i odpowiednio traktować?

Jakiś czas temu, a dokładnie w sierpniu zeszłego roku, w rezultacie spotkania "Czytajmy dzieciom", do rąk moich trafiła niepozorna książeczka o jakże wymownym tytule "Garść radości, szczypta złości", autorstwa Wojciecha Kołyszko i Jovanki Tomaszewskiej. Zanim pokazałam ją Zosi, przeczytałam ją sama i stwierdziłam, że mimo, iż skierowana jest do dzieci, jest również wspaniałą ściągą dla rodziców. Czego zatem uczy?


Po pierwsze i najważniejsze - wszystkie uczucia są potrzebne. Takie hasło widnieje nawet na okładce książki, a zatem można je traktować jako myśl przewodnią. Autorzy książki przekonują, że wszystkie uczucia są ważne, wszystkie niosą dla nas istotne informacje.
"Wszyscy odczuwamy emocje - wszyscy czasem złościmy się, boimy, cieszymy, zazdrościmy i wstydzimy się. Uczucia są dobre, normalne i pożyteczne. Mówią nam o naszych potrzebach, dają energię do działania, pomagają wycofać się, kiedy jest to słuszne. Ale, niestety, nie zawsze wiemy, jak z nimi postępować. Książka, którą trzymasz w rękach, tego właśnie uczy."
Książeczka poświęcona jest omówieniu najważniejszych, a może właściwie najczęściej odczuwanych, emocji: złości, smutku, strachu, wstydu, zazdrości, radości i dumie. Dowiadujemy się czym jest dane uczucie, jak je wyrażamy i dlaczego, jak je zrozumieć, oswoić i jak sobie z nim poradzić (np. ze strachem). Ogromną zaletą książki jest to, że pozwala dziecku bardziej się zaangażować w omawiany temat poprzez ćwiczenia, w których dziecko ma za zadanie np. pokolorować lub narysować emocje, dokończyć obrazki, wskazać na ilustracjach dane uczucia. To wspaniała lekcja zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica, który może lepiej poznać i zrozumieć świat emocji swojej pociechy. Proste opisy oraz liczne pytaniami, zachęcające czytelników do uruchomienia myślenia o swoich uczuciach, sprawiają, że rozmowa na temat emocji staje się o niebo łatwiejsza.

"Złość nie jest niczym złym, mamy prawo okazywać ją na różne sposoby. Możesz na przykład wymachiwać z całych sił rękami i nogami, podrzeć na strzępy niepotrzebną gazetę, tupać z całych sił czy kopać piłkę. Musisz jednak uważać, by nie zrobić przy tym krzywdy komuś innemu albo sobie. [...] Przypomnij sobie też, kiedy ty najbardziej się złościsz."
"Wstyd delikatnie podpowiada nam, by naprawić szkodę, przeprosić albo przynajmniej zastanowić się nad tym, co się stało. Bardzo trudno słuchać własnego wstydu. Trudno jest zwłaszcza wówczas, gdy inni każą nam przeprosić kogoś lub przyznać się do winy."
"Bywa, że odczuwamy strach, gdy grozi nam prawdziwe niebezpieczeństwo. Czasem jednak boimy się, mimo że tak naprawdę nic strasznego się nie dzieje. Na przykład niektóre osoby boją się ciemności, a inne - myszy. [...] Najlepszym sposobem, by zapanować na strachem (zresztą nad innymi uczuciami też) jest wzięcie kilku głębokich oddechów.""
Książka ta została tak skonstruowana, że może stanowić świetną pomoc edukacyjną - każdy rozdział to gotowy scenariusz lekcji. Autorzy szczególnie polecają ją nauczycielom w przedszkolach i młodszych klasach szkolnych.
"Pomysłowe scenariusze pomogą rozwinąć wyobraźnię, kreatywność, samodzielność myślenia dziecka, jak również podbudują jego wiarę w siebie."

Jeśli macie dzieci w wieku 4-5 lat i chcielibyście poruszyć z nimi temat emocji, a nie do końca wiecie, jak to ugryźć, zajrzyjcie do tej książeczki. Może akurat się Wam spodoba. Wam i waszym dzieciom.

A może znacie i polecacie inne tego typu książki?

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)