Po czwarte - zazdrość.

Zazdrość - uczucie naturalne jak radość czy smutek, towarzyszące człowiekowi od najwcześniejszych lat istnienia ludzkości. Dla ateistów przyczyna walk ludów pierwotnych, dla wierzących powód śmierci Abla. Uczucie zakwalifikowane przez głowy kościoła jako grzech główny, jeden z siedmiu (dziwne, że układając tę listę nie uwzględnili konkubinatu i pedofilii, tak na marginesie). Jest na czwartym miejscu, ale nie mam pewności, czy to kolejność świadcząca o jego wadze czy potworności, czy może był to pomysł, który przyszedł średniowiecznym świętym przy czwartym łyku wina. W każdym bądź razie, od początku uczeni jesteśmy, że zazdrość jest "be". I ta zazdrość o kawał ziemi, i ta o nowy telewizor sąsiada, i ta o kolano mamy.



Czym jest zazdrość? Wszechwiedząca wikipedia podpowiada nam, że "to uczucie, odczuwane w sytuacji frustracji, gdy znany jest obiekt zaspokajający potrzebę i osoba posiadająca ten obiekt; uważana zazwyczaj za uczucie negatywne, choć w łagodnej formie może być np. bodźcem do pozytywnej konkurencji i realizacji własnych aspiracji".

W pełni zgadzam się z drugą częścią powyższej definicji - zazdroszczę figury Ewie Chodakowskiej, ale wciąż czekam, aż ta zazdrość stanie się bodźcem do ruszenia mojej szanownej i poćwiczenia. Może muszę bardziej zazdrościć, nie wiem.

Myślę, że zazdrość jest na stałe przypisana do ludzkiej natury, zwłaszcza polskiej. Jakoś nie wychodzi nam radowanie się z cudzego szczęścia i dobrobytu. Kolega dostał awans i zarabia więcej? Pewnie jest lizusem, kapuje albo sypia z szefem. Niech mu się noga powinie. Mijana na ulicy piękna kobieta przykuwa uwagę mijających ją panów? Ale się lafirynda wypindrzyła, a jaką ma grubą dupę. Sąsiad kupił nowy samochód? Pewnie robi na czarno. Jakby tu go podpieprzyć? Oczywiście nie generalizuję zbytnio bo i szczere i radosne osobniki występuję w narodzie naszym. Sama staram się taka być - każdy ma tyle, na ile zapracował.

Czasem zazdrość jest całkiem przyjemna - lubię gdy Pan Mąż, z pozoru zimny i obojętny jak głaz, pokazuje szczyptę zazdrości. To tak, jakby dorzucił do ogniska kolejne polano. Lecą iskry i robi się gorąco.

Czemu w ogóle piszę  o zazdrości? Bo od kiedy mam dwoje dzieci, co rusz doświadczam czegoś nowego. Dzieci nie mają najmniejszego problemu z okazywaniem całego spektrum emocji i uczuć, które w danej chwili się w nich rodzą, a kiedy jest dwoje dzieci to pewne emocje wychodzą w peletonie na prowadzenie. Przez weekend zauważyłam rodzącą się zazdrość u mojego11-miesięcznego gagatka - zazdrość o Zosię. Kiedy biorę córkę na kolana, on natychmiast pojawia się obok mnie i zaczyna wyciągać rączki popłakując jednocześnie. Wczoraj chcąc sytuację ratować i nauczyć syna, że mamą można się dzielić, wzięłam go na drugie kolano. Ucieszył się bardzo, po czym zaczął z wielką gracją spychać siostrę z drugiego kolana. Byłam w szoku. Taki brzdąc zdolny do takiego cwaniactwa? Dla mnie to nowość. Przez najbliższy czas będę usilnie go przekonywać, że mama ma dwa kolana, po jednym na sztukę. Strach pomyśleć, co by było przy trzecim dziecku. W każdym bądź razie czeka nas kurs tolerowania się nawzajem i cieszenia się wspólnie spędzonym czasie w objęciach mamy.

Jak Wy radzicie sobie z zazdrością dzieci?


4 komentarze:

  1. Zazdrość jedynie mnie motywuje i zachęca do pracy, nigdy nie miałam negatywnych, złych emocji...przynajmniej starałam się by ich nie było:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super :) Ta ciemna strona zazdrości nie prowadzi do niczego dobrego, zwłaszcza w świecie dorosłych.

      Usuń
  2. ja na szczęście/ albo nieszczęście (jak kto woli) mam jedno - ale zawsze zastanawiało mnie to czy faktycznie jest tak jak mówi większość matek że wszystkie sswoje dzieci kocha sie tak samo - bo z obserwacji kilku rodzin wielodzietnych wydaje mi sie że tak do końca nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą miłością to nie wiem - u mnie jeszcze za wcześniej, żeby powiedzieć. Mam jednak wrażenie, że dużo zależy od relacji z dzieckiem. Jeśli jedno jest kochane, potulne i posłuszne, a drugie sprawia problemy, pyskuje i odtrąca rodzica, to naturalnie lgnie się do tego pierwszego. To sprawia wrażenie, że bardziej się je kocha, ale myślę że to nie do końca prawda. Mam taką nadzieję.

      Usuń

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)