Gdy za rogiem czyha ona... Trzydziestka.

Wchodzę rano do biura i odruchowo przesuwam okienko w kalendarzu. 6 sierpnia. O Boże, został równo miesiąc. Niby nic takiego, urodziny jak urodziny, nie powinnam się przejmować. Jednak w moich myślach, niczym uporczywa mucha, wraca ten widok – wielka, kamienna trzydziestka, stojąca niczym głazy w Stonehenge.


Źródło: Internet


Szczerze to już częściowo przetrawiłam kwestię bycia prawie-trzydziestolatką. Najbardziej gnębiła mnie ta wizja jakieś dwa lata temu, może rok. Dziś sama często powtarzam na głos, że mam już trzydzieści lat. Podświadomość podpowiada mi, że w ten sposób przyswoję tę informację mimochodem, bez bólu czy depresji. Śmieszne, nie? Kiedy kończyłam lat dwadzieścia byłam z tego powodu dumna i szczęśliwa, teraz najchętniej zatrzymałabym czas w miejscu. Co ma w sobie ta trzydziestka, że wzbudza tyle emocji? Może to ta niechęć bycia wrzuconym do worka pod tytułem „trzydziestoletnie mamuśki”? Może ucieczka przed tym, że zaczynam czuć się staro, a zaczynam. Głupie to, wiem, ale patrząc w lustro, powoli sobie uświadamiam, że czas traktuje wszystkich na równi. I niby wydaje mi się, że osiem, dziesięć lat temu wyglądałam tak samo (pomijam kwestię 10 dodatkowych kilogramów), to jest tylko złudzenie, fatamorgana wyświetlana przez moją podświadomość. Widzę jakieś pierwsze zmarszczki, patrzę, dumam, naciągam tu i ówdzie i myślę, że to chwilowe, że pewnie znikną. Ale to nic w porównaniu z kilkoma siwymi włosami, które w mgnieniu oka wyrwałam jak tylko je zauważyłam, jak gdybym chciała zatrzeć ślady zbrodni. Nikt nic nie widział, nikt o niczym nie wie, żadnych siwych włosów nie mam. Całe szczęście jestem blondynką. Walnę na głowę platynę i będzie po sprawie. Taka bezsensowna ucieczka przed czymś, co i tak mnie dopadnie, choć bym biegła z całych sił.

Źródło: Internet
Zdaje mi się, że dopiero co pisałam maturę, dopiero co byłam na studiach? Tak na marginesie, studia były najwspanialszym okresem w moim życiu, a liceum najchętniej bym wymazała z pamięci – koszmar. Dopiero co urodziłam Zosię, a ona już lada moment zdmuchnie pięć świeczek. Teraz rozumiem słowa mojej mamy, że „my się nie starzejemy, tylko dzieci nam rosną”. Nie jestem małą dziewczynką, uczepioną nogi mamy czy taty. Ten czas minął bezpowrotnie, już dawno temu z resztą. Dziś sama patrzę z góry i widzę dwa małe gady uczepione do moich nóg. 

Trzydziestka to taki przełomowy moment w życiu. Dla mnie to czas by na chwilę przystanąć i spojrzeć wstecz. To czas by zrobić małą inwentaryzację, rachunek zysków i strat i bilans z ostatnich 12 lat. Tylko po to by sprecyzować plany na przyszłość, choć wiem, że czasem nie ma co planować za wiele – los i tak zagra na nosie, jak będzie chciał. To spojrzenie w przeszłość nie może być za długie, przeszłość to przeszłość – było, minęło, nie wróci. Roztrząsać tego, co się zrobiło, a czego nie, nie ma sensu. Chyba, że chcemy powspominać – to co innego. Ja zerkam wstecz tylko na chwilę i od razu patrzę przed siebie. Mam tyle do zrobienia. Chciałabym usłyszeć, że życie zaczyna się właśnie po trzydziestce, że przede mną najlepsze lata, energia, radość, siła i super seks - ten po trzydziestce jest podobno najlepszy – strach się bać :)

Mam prawie trzydzieści lat. Mam u boku wspaniałego mężczyznę, mam dwoje cudownych dzieci, mam pracę, która może nie jest pracą moich marzeń, ale jest i jest pewna. Mam blisko siebie najbliższą rodzinę. Mam kupiony projekt domu i już za „chwilę” wbijemy pierwszą łopatę. Mam czas na moją największą pasję, czyli muzykę. Na zdrowie narzekać nie mogę, żadne ciężkie choroby mnie jeszcze nie dopadły i mam nadzieję, że o mnie zapomną. Nie jest źle. Może ta trzydziesta stanie się moją szczęśliwą liczbą?

Źródło: Internet
Pozostało mi jedynie zaplanować jakąś małą imprezkę – na duże nie mam czasu (każdy weekend w wrześniu mam zajęty), a szkoda. No i nie mogę pominąć kwestii urodzinowego prezentu – trzydziestka to nie byle co. Jak sobie coś wymyślę, to Panu Mężowi kopara opadnie, a włosy dęba staną. Oby ciśnienie nie podskoczyło. Może napiszę o tym post – „Moja „trzydziestkowa” wishlista.”?

Póki co napawam się ostatnimi chwilami z dwójką z przodu. Jak by ktoś pytał przez najbliższy miesiąc mam jeszcze 29 lat :)

A jak jest lub było u Was? Czy przekroczenie tego progu było dla Was jakieś znaczące? A może w ogóle tego nie zauważyliście?

4 komentarze:

  1. ja mam jeszcze prwaie 3 m-ce do pożegnania się z ostatnią 2ką z przodu i idzie mi to dużo gorzej niż Tobie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuuu. No to łączę się w bólu. To może jakaś grupowa terapia? :)

      Usuń
  2. Ja mam kilka pomyslow na prezent dla siebie: nowy tatuaz, jakis super wyjazd, dzien w spa, jakis kurs Ale raczej zadnego pomyslu nie uda sie zrealizowac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi po głowie też chodzi tatuaż. Może wybierzemy się razem?

      Usuń

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)