Mądrego warto posłuchać. O spotkaniu z Sędzią Anną Marią Wesołowską.

Byłam. Widziałam. Słuchałam. Po wszystkim wyszłam pod wrażeniem jej osoby i z mnóstwem myśli w mojej głowie. Aha, i z książką z dedykacją i wspólnym zdjęciem. Jaka jest i o czym mówiła?

Źródło: Internet

4 maja o godzinie 17:00 w Gminnym Gimnazjum w Gietrzwałdzie rozpoczęło się spotkanie z sędzią Anną Marią Wesołowską. Od kiedy tylko o nim przeczytałam na jednym z wielu rozwieszonych w okolicy plakatów, wiedziałam, że muszę wziąć w nim udział. Po pierwsze z czystej ciekawości - no bo kto by nie chciał spotkać osoby znanej z telewizji? Znanej i przede wszystkim lubianej. Po drugie, zainteresowała mnie tematyka spotkania - "Jak uchronić dziecko przed konfliktem z prawem". Mam małe dzieci i jeszcze wszystko przede mną. Liczyłam na to, że Pani Wesołowska podzieli się swoimi spostrzeżeniami i radami, których może udzielić na podstawie swojego ponad 30-letniego doświadczenia. Zgodnie z zapowiedzią, miała poruszyć tematy związane z ochroną dzieci przed potencjalnymi zagrożeniami i konfliktem z prawem, a także tematy związane z przemocą psychiczną i fizyczną, cyberprzemocą oraz uzależnieniami.

Nie byłabym sobą, gdybym się nie spóźniła. Zaznaczę, że musiałam ciągnąć ze sobą dzieciaki, ponieważ nie miałam ich gdzie ulokować na czas spotkania. Na szczęście Stachu po drodze zasnął, a o Zosię martwić się nie musiałam - jest na tyle duża, że potrafi się zachować w takich sytuacjach. Poza tym telefon i ściągnięte na niego gry to dobry patent na zachowanie ciszy - wiem, zła ze mnie matka, a telefon to zło. Po drodze trzeba jeszcze było zaliczyć bankomat - potrzebna była gotówka na książkę. Na spotkanie szła również moja siostra z córką oraz nasza mama. Na szczęście Pani Sędzia również miała opóźnienie, tak że weszłyśmy na salę w momencie, kiedy zaczynała swój wykład.

W pierwszej chwili rzucił się w oczy nienaganny wygląd Pani Anny - niezwykle atrakcyjna kobieta, ubrana w dopasowaną, miętową sukienkę za kolana oraz piękne granatowe szpilki. Takiej figury można pozazdrościć. Rewelacja.

A o czym mówiła Pani Sędzia? Nie uda mi się w całości streścić jej wykładu, ale może pokrótce wymienię kilka podniesionych przez nią kwestii.

1. ŚWIADOMOŚĆ KONSEKWENCJI

Dzieciaki często popełniają błędy w przypływie chwili, nie myśląc, co grozi za ich głupie decyzje. Nie mają świadomości, że w bardzo prosty sposób mogą trafić do świata przestępców, nawet będąc z natury dobrymi ludźmi i żałując swoich czynów. Przestępcą jest każdy, kto popełni przestępstwo. Tu Pani Sędzia przytoczyła pewną historię - przypadek, którym zajmowała się osobiście, jak większość przytaczanych przez nią przykładów. Pewien 17-letni chłopak, wzorowy uczeń i harcerz, idąc do szkoły 8 marca, uświadomił sobie, że nie kupił swojej dziewczynie kwiatka. Róża kosztowała więcej niż miał w portfelu - brakowało mu 5 zł. Zaczepił po drodze dużo młodszego chłopca i zażądał od niego pieniędzy. Mały pieniądze miał, ale nie chciał dać ponieważ miał za nie kupić sobie coś do jedzenia. Nasz 17-letni bohater wciągnął go wówczas do bramy, wyrwał plecak i odnalazł pieniądze. Napadnięty chłopiec, mimo, że był dużo młodszy, był bardzo waleczny i bronił swojej własności. W odpowiedzi został uderzony. Na domiar złego, napastnik wyciągnął niewielki harcerski nożyk i rzucił nim w chłopca, chcąc go postraszyć. Na szczęście nie trafił. Mając jednak brakujące 5 zł, wyszedł z bramy i udał się po różę. Mały chłopiec złapał leżący na ziemi nóż i wybiegł za swym "oprawcą". Los tak chciał, że wpadł na strażników miejskich, którym opowiedział, że został okradziony, pobity i, że rzucono w niego nożem. Oczywiście 17-latek został szybko złapany i aresztowany. Za swój czyn trafił przed Panią Sędzię. Żałował swojego czynu, ale czasu cofnąć już nie mógł. Musiał ponieść karę za, wydawałoby się, niewielkie przewinienie podyktowane przecież szczęściem jego dziewczyny, ale według kodeksu karnego był to rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Pewnie gdyby wiedział, co mu grozi, pomyślałby dwa razy, zanim by tak postąpił. 

2. RODZIC SŁYSZY, ALE NIE SŁUCHA. ROZMAWIAJMY ZE SWOIMI DZIEĆMI.

Ważna kwestia. Ile razy zdarza się wam, że przychodzi dziecko i chce o czymś powiedzieć, a wy czymś zajęci jedynie kiwacie głową, powtarzając jedynie "yhy", "tak, kochanie", "no, no", a w rzeczywistości jesteście myślami gdzieś indziej? A ile razy, nawet po wysłuchaniu dziecka, zdarza się, że lekceważymy problemy dziecka, fundując mu rady na zasadzie "idź, nie zawracaj mi głowy" lub "nie przesadzaj". Przykłady? Przychodzi córka do mamy i mówi, że koleżanki w przedszkolu naśmiewają się z niej. Mama, nie analizując problemu, rzuca najprostsze rozwiązanie - "To się z nimi nie baw." . Proste, prawda? A co, jeśli ta dziewczynka nie ma innych towarzyszy do zabawy? Dziecko szybko zauważy, że nie warto się rodzicom zwierzać. Znam to z autopsji - moja mama, którą kocham z całego serca, często lekceważyła moje słowa, co sprawiło, że w pewnym momencie przestałam chodzić do niej z problemami. Na szczęście miałam grupę przyjaciółek, na których wsparcie zawsze mogłam liczyć.

3. NIE KRYTYKUJ I NIE PORÓWNUJ SWOICH DZIECI

Dlaczego rodzice, patrząc na świadectwo z ocenami swojego dziecka, zawsze najpierw zauważą tę jedną tróję, a nie zauważą kilku piątek i czwórek? Zawsze najpierw skrytykują? Nie pomyślą, że na te dobre oceny dziecko ciężko pracowało. Wymagają by dziecko odnosiło sukcesy w każdej możliwej dziedzinie. Jeśli ktoś jest wybitnym matematykiem, nie musi być zdolnym malarzem czy pisarzem, choć geniusze też się zdarzają. Tu znów mogę się powołać na swoje własne doświadczenie. Gdy przynosiłam do domu klasówkę, za którą dostałam 5-, mama zawsze pytała: "A czemu ten minus?", a kiedy dostałam 4, pytała o inne koleżanki. Jeśli te dostały lepsze oceny, zawsze musiała to podkreślić. Nie mam do niej pretensji - wiem, że chciała dobrze. Chciała mnie zmotywować. Nie miała jednak świadomości, że gasi moją radość.

4. ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA DZIECKO

Jako rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za nasze dzieci - nic nowego, wszyscy to wiemy. Ale czy wiemy, że mając nastoletnie dzieci, mamy obowiązek wiedzieć gdzie i z kim przebywają nasze pociechy? Puszczając je na imprezy do znajomych powinniśmy znać imię, nazwisko i adres, a najlepiej również numer kontaktowy do rodziców owych znajomych.

5. ZAGŁASKAĆ DZIECKO Z MIŁOŚCI

Nie można powiedzieć, że ten rodzic kocha mniej, a ten więcej. Każdemu z nas wydaje się, że kochamy najmocniej, jak się da. Miłość nasza powinna być jednak mądrą miłością, pozwalającą nam mądrze kierować dziećmi. Zdarza się niestety, że wydaje nam się, że naszą miłością musimy ochronić nasze dziecko przed złem całego świata, również przed konsekwencjami złych decyzji naszych pociech. Jako przykład, Pani Sędzia opowiedziała historię pewnego chłopca. Wychowywała go matka, która swoją postawą bardzo mu szkodziła, choć dowiedziała się o tym wtedy, gdy było już za późno. Zaczęło się od tego, że chłopak zdemolował coś w szkole. Dyrektor wezwał wtedy jego matkę do siebie. Kobieta, zamiast wysłuchać i ukarać syna, przyleciała do szkoły z przysłowiową "gębą" i pretensjami do nauczycieli. Dała tym jasny sygnał, że syn ma jej poparcie w każdej sytuacji. Po jakimś czasie chłopak włamał się do jednego z domów w sąsiedztwie i ukradł telewizor, aby go sprzedać i mieć kasę na alkohol dla siebie i kolegów. Matka, zamiast pozwolić sąsiadom wezwać policję, uprosiła ich o milczenie. Zapożyczyła się i odkupiła telewizor. Po roku chłopak był uzależniony w ogromnym stopniu. Biegły psycholog, wydając swoją opinię, stwierdził, że dla tego chłopca nie ma nadziei. Przypadek beznadziejny. Jego los z pewnością inaczej by się potoczył, gdyby matka kochał go mądrze.

6. STOP KLAPSOM

Pani Sędzia spytała obecnych na jej wykładzie, czy są wśród nich zwolennicy klapsa. Na kilkadziesiąt osób, jedynie dwie się przyznały. Wątpię, że reszta milczała szczerze, no ale... Jej pytanie nie miało na celu wyłapania potencjalnych przestępców. Chciała ona jedynie podkreślić, że zgodnie z kodeksem karnym, bicie dzieci jest karane. Nie chodzi tu jednak o sam fakt klepnięcia dziecka po pupie. Chodzi raczej o aspekt psychologiczny - klaps jest dla dziecka czymś upokarzającym. Czy któraś z mam chciałaby, żeby mąż, w kłótni, uderzył ją? Czy ktokolwiek dorosły pozwoli sobie na to, by bił go inny dorosły? Nie. Dlaczego więc mamy mieć przyzwolenie na bicie dzieci? Tylko dlatego, że nie mają szans nam oddać? Jedna z tych dwóch osób tłumaczyła, że popiera klapsy, ponieważ czasem jest to jedyna metoda, aby dziecko się opamiętało i zrozumiało, że mama nie rzuca słów na wiatr. No tak, ale jak mamy dawać przykład naszym dzieciom? Mówiąc im "Nie wolno bić siostry!!!", jednocześnie dając im klapsa? To chyba jest paradoks, prawda?

7. DZIECKO JAK ZWIERCIADŁO

Dziecko jest jak lustro, które odbija oblicze swoich rodziców. Bardzo często to prawda - jak to się mawia "dziecko wyniosło to z domu". No tak, jeśli rodzice nie mają do siebie, dzieci czy do innych ludzi szacunku, brzydko się odzywają, mają niskie wartości moralne, to co będzie prezentować ich dziecko? Jest ogromne prawdopodobieństwo, że to samo. Jeśli nie mówimy do naszego dziecka, tylko krzyczymy, nasze dziecko odpowie nam tym samym, to prawie pewne na 100%. Zastanówmy się więc nad naszymi zachowaniami, zwłaszcza póki skorupka nie zdążyła jeszcze nimi nasiąknąć za młodu.

8. KARTA PRZETARGOWA

Pewien chłopiec, dobry uczeń, pewnego razy napadł na starszą kobietę, wyrwał jej torebkę i uciekł. Następnego dnia, w tym samym miejscu, okradł dziewczynkę - jego łupem stały się dwie stare książki. Pech, a może i nie, chciał, że oba te zdarzenia miały miejsce przed budynkiem szkoły owego chłopca i zostały zarejestrowane przez szkolny monitoring. Chłopiec bardzo szybko został rozpoznany i aresztowany. Trafił przed sąd. Na sali rozpraw obecni byli oboje rodzice, zmartwieni i zapłakani. Chłopak, ich widokiem, był jednak wyraźnie uradowany. Jak się okazało podczas rozprawy, postępowanie chłopca było celowe. On chciał trafić tam, gdzie trafił. Rodzice jego się rozstali, a sala rozpraw była jedynym miejscem, do którego przyszli oboje od czasu rozstania. Do tamtej pory jedynie pogrywali swoim dzieckiem.
Pani sędzia podkreśliła problem, jakim są okołorozwodowe konflikty rodziców i to, jak łatwo wciąga się w nie dzieci. Jest to dla nich ogromną krzywdą. Łatwo wówczas zlekceważyć depresję, w jaką dziecko popada stopniowo.

To jedynie skrawek tego, o czym mówiła Pani Sędzia. Słuchałam jej z ogromną uwagą przez dwie godziny, które wydawały się trwać chwilę. To taka mądra, dobra, charyzmatyczna i inspirująca kobieta. No i przede wszystkim sprawiedliwa, chociażby z racji zawodu :) Bardzo zaangażowana w prawną edukację dzieci - spotyka się z nimi od przedszkoli po licea. Spotyka się również z nauczycielami i rodzicami, czyli z tymi, którzy mają największy wpływ na wychowanie dzieci.

Jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję uczestniczyć w spotkaniu z Anną Marią Wesołowską, nie wahajcie się nawet. Nie będziecie żałować.

Podczas spotkania można było nabyć książkę Pani Sędzi. Oczywiście nie omieszkałam to zrobić i zamierzam zabrać się za jej czytanie w weekend. Udało mi się również zdobyć dedykację oraz wspólną fotkę na pamiątkę. Najważniejsze jednak jest to, co pozostało w mojej głowie.



2 komentarze:

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)