źródło: Internet |
źródło: Internet |
Bracia Figo Fagot śpiewali swego czasu, że "wóda ryje banie", a mi ciśnie się na usta, że najbardziej banie ryją reklamy. Reklamy, które większość dzieci łyka mimochodem. Moje dziecko również. Kiedy wchodzimy do sklepu najczęściej słyszę "Mamo kup mi waterrr, albo mlekosmyki, albo maxi kinga albo "spróbuj tęczy" (tak mówi na Skittles)". Przecież w reklamach obiecują, że będzie pysznie, że będzie fajnie, że musisz spróbować. Sama się łapię na tym, że chcę mieć coś, co widziałam w reklamie, np. cudowny krem, który wyprasuje moje pierwsze zmarszczki lub balsam do ciała, który nada mi kształt klepsydry. Chciałabym też mieć miękkie, błyszczące włosy i śnieżnobiałe zęby. Przydałoby się też łyknąć tabletkę na ukojenie nerwów, ale oczywiście tylko z tych legalnych, albo też zastosować suplementy gwarantujące wieczne zdrowie, sprawne stawy i potencję na zawołanie, czy, jak to obiecują, płonący konar - nie, nie Kochanie, to żadna aluzja, to tylko hipotetyczne gadanie.
źródło: Internet |
Cóż, obiecanki cacanki, a głupi niech płaci. Wkurza mnie jednak obraz współczesnej szczęśliwej rodziny, wkurza nabijanie do głów głupot, podświadome powtarzanie "kup, kup, kup", wkurza to, że niektórzy dorabiają się fortuny kosztem zdrowia naszego i naszych dzieci, że pod przykrywką kolorowego, pysznego soczku, funduje się naszym dzieciom "zabójcze" dla zdrowia dawki cukru, że wykorzystuje się ludzkie kompleksy i naiwność i obiecuje cuda na kiju. Wszystko dla kasy. Nawet producenci produktów bio i eko oszukują. Świat schodzi na psy, choć nie wiem w sumie, co psy mają do tego. Żadnego psa nie posądziłabym o takie wyrachowanie.
Od czasu do czasu się buntuję. Mówię sobie i dziecku stanowcze "nie". Tak też było ostatnio. Weszłyśmy z Zosią do lokalnego sklepu i co usłyszałam? Prośbę o Waterrr. Niby nie ma konserwantów, ale po co? Wpadł mi do głowy pomysł. Jechałyśmy przecież do domu. Czemu więc nie zrobić razem takiego domowego waterrra? Zaproponowałam to Zosi i, o dziwo, moje dziecko zareagowało bardzo entuzjastycznie. Kupiłyśmy zatem cytryny i jabłka i pojechałyśmy do domu.
Zrobić samemu takie picie to przysłowiowa bułka z masłem. Mamy pełną wiedzę o tym, co dajemy naszemu dziecku i kontrolę nad ilością cukru. My na litr wody dodałyśmy 2 łyżeczki miodu i 2 łyżeczki melasy z chleba świętojańskiego. Ta ostatnia nadała naszemu piciu karmelowy posmak i kolor. Było pysznie, tanio i zdrowo, a do tego zrobiłyśmy to wspólnie. Nawet Stanisław spróbował, a każda próba zabrania mu kubeczka kończyła się płaczem. Znaczy, że smakowało.
Jak więc walczyć z ogłupiającymi reklamami? Wyrzucić telewizor przez okno? Nie!!! Jeszcze ktoś na tym poważnie ucierpi. A tak na poważnie, żadna skrajność nie ja dobra. Ograniczajmy telewizję i wybierajmy mądrze. Poza tym, rozmawiajmy z naszymi dziećmi i tłumaczmy, jak jest naprawdę. Dodatkowo pokazujmy, że można pewne rzeczy zrobić samemu, a do tego razem. Upieczmy ciasteczka, zróbmy picie, przygotujmy domowe frytki czy hamburgery. Gwarantuję, że szczęście rodziny na tym nie ucierpi, a wręcz przeciwnie. Myślę, że nasze mądre wybory prędzej czy później zaprocentują. A jak jest u Was?
Jakie piękne zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńDzięki :) Uczę się :)
UsuńRzadko oglądam telewizję, ale jeśli już mi się zdarzy, to przeważnie szukam jakichś filmów dokumentalnych lub oglądam National Geographic :D Ale nawet pomimo tego nie uszło mojej uwadze to, że podczas każdej przerwy na reklamę reklamowanych jest około 20 leków/tabletek - a to na bóle głowy, a to na bóle kręgosłupa, jeszcze coś na idealną figurę, tabletki wspomagające chudnięcie, na niestrawność, na grypę, na żylaki, na gardło... no po prostu masakra.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Polacy to naród hipochondryków wierzących w cuda, które obiecują producenci.
Usuń