Nie nazywaj mnie idiotką! Nie masz prawa!

Miało być o czymś innym, ale ostatnie tygodnie pchnęły mnie do napisania tegoż właśnie tekstu. Muszę wyrazić sprzeciw zjawisku, które bardzo mnie razi, a do tego dotyka też mnie osobiście.



Rok 2015 to rok wyborów. Oczywistym jest, że w czasie kampanii przedwyborczych partie przepychają się jak mogą, obiecują cuda, wypominają przeciwnikom wszystkie ich błędy i wszystko inne, co tylko mogłoby im zaszkodzić. To chyba normalne, choć czasem nabiera nienormalnej formy. Cóż, polityka rządzi się swoimi prawami, trochę jak telewizyjny show - musi się dziać.

Naturalnie, społeczeństwo dzieli się na grupy. Każdy obstaje przy swoich kandydatach. Jedni są za Panem/Partią A, inni za Panem/Partią B, jeszcze inni głosują na Pana/Partię C. Zawsze też formuje się grupa olewaczy, którzy mają wszystko głęboko pomiędzy pośladkami i na wybory nie chodzą. Mają do tego prawo, choć uważam, że to obywatelski obowiązek.

Śledząc facebooka, łatwo zgadnąć, kogo popierają niektórzy znajomi. Zwłaszcza Ci, którzy zarzucają swoje tablice linkami do filmików i artykułów dotyczących ich wybrańców lub ich oponentów. Czemu nie? Ich tablice, ich sprawa. Jeśli mnie to nie interesuje, nie czytam. Proste.

Nie mogę jednak przejść obojętnie obok jednej rzeczy - wylewania na siebie pomyj i obrzucania błotem. Setki razy przeczytałam, że jestem idiotką, bezmózgą kretynką, ignorantką, egoistką, a przede wszystkim lemingiem. To ostatnie w sumie aż tak bardzo mnie nie dotyka - lemingi to całkiem milusie stworzenia. Czy tylko dlatego, że nie mam na co w życiu narzekać, zostaje mi przypięta łatka dozgonnej miłośniczki obecnie rządzących? Tylko dlatego, że głośno nie opluwam polityków i nie krzyczę "rozwalmy ten system", jestem wyzwana od najgorszych? A może dlatego, że otwarcie wyrażam swój pogląd, że mamy w życiu tyle, na ile zapracowaliśmy i nigdy nie czekam aż ktoś mi coś da za darmo?

Nie zamierzam pisać tu wypracowania o swoich poglądach bo nie zależy mi na kolejnej kłótni czy obelgach. Mam prawo do swoich poglądów, a jeśli ktoś się z nimi nie zgadza, niech zwyczajnie o tym powie, choć i tak nieszczególnie mnie to interesuje. Przecież można czasem odstawić chamstwo i buractwo na bok. Aczkolwiek może to zbyt optymistyczna teza.

Zmieszać kogoś z błotem to tak jak by dać w pysk. Od razu "wyborczy oprawcy" czują się lepiej. Czują się ważni i silni. Dali upust swoim emocjom. Niech każdy dookoła wie, że jak wyrazi swoją opinię czy swój pogląd, od razu dostanie w ryj. Nie szkodzi, że słownie. Najważniejsze, że znów tamci będą górą. Mają kompleksy i muszą je jakoś leczyć. Szkoda gadać. Poziom dyskusji sięga czasem dna, a ja takich rewirów nie lubię. Nie interesuje mnie, na kogo głosuje mój teść, sąsiad czy kierownik. A jeśli nie zgadzamy się w pewnych kwestiach? Ok, szanuję to. Po co wydrapywać sobie oczy? Po co żyć w wiecznym konflikcie? Do niczego nas to nie doprowadzi.


To tyle w temacie. Szanujmy się niezależnie od poglądów. Nie używajmy epitetów rodem z rynsztoku. Jeśli uważamy się za wielkich patriotów, szanujmy swoich rodaków, zadbajmy o jakość polskiego języka i odrzućmy postawę polskiego pieniacza.

6 komentarzy:

  1. Szacunek to dla mnie podstawa...nie rozumiem, jak można mieszkać kogoś z błotem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, niektórym przychodzi to z wielką łatwością i chyba nawet sprawia przyjemność.

      Usuń
  2. No cóż, moje zdanie na ten temat doskonale znasz... :) A poziom wypowiedzi pewnych osób świadczy tylko o tym, jakie z nich oszołomy. Ekstremalne. ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku. Jeśli masz ochotę pozostawić komentarz, zrób to śmiało. Będzie mi bardzo miło. Pamiętaj jednak, że nie toleruję szeroko pojętego chamstwa. Na konstruktywną krytykę zawsze znajdzie się tu miejsce :)